Kto porwał Daisy Mason?
Autor: Cara Hunter
„Kto porwał Daisy Mason?” Cara Hunter
Rodzinne tajemnice i strata dziecka… dwa tematy, które lubię w literaturze. Dlaczego? Bo wzbudzają we mnie największe emocje, zmuszają do zatrzymania i docenienia każdej drobnej chwili.
„Kto porwał Daisy Mason?” Cara Hunter to thriller, który porwał mnie zwrotami akcji, licznymi zwrotami akcji i dramatem dzieci, które każde na swój sposób próbuje mierzyć się ze światem.
Gdy znika ośmioletnia Daisy, rozpoczyna się akcja poszukiwawcza. Rodzina od pierwszych stron nie wzbudza sympatii… łatwo ich osądzić, łatwo wydać wyrok. Jednak historia tej rodziny nie jest tak oczywista, jak się pierwotnie wydaje. W każdym kącie skrywa się mroczny cień. Bolesna drzazga wbija się głębiej… wywołując ból i zmuszając do działań dalekich od wzorcowych… bo czy w „normalnej” rodzinie… rodzice nie potrafią powiedzieć, kiedy ostatni raz widzieli swoje dziecko? Matka kieruje się zazdrością o córkę? Ojciec okłamuje żonę i prowadzi podwójne życie? Syn jest zaniedbywany i okłamywany? Panuje skrajny chłód emocjonalny… a najważniejsze są pozory społeczne?
Ciekawa, zaskakująca, bolesna…
Taka jest ta historia.
Taka jest relacja rodzinna.
Takie jest pragnienie wyrwania się z tych chorych więzów.
Istotnym aspektem jest społeczny osąd… kampania nienawiści, z taką łatwością rozwijająca się w mediach społecznościowych. Łatwo oskarżać obcych ludzi z bezpiecznej odległości. Łatwo mówić o cudzej winie, gdy jest się z dala od bólu i troski osądzanych. Ile zła może wyrządzić anonimowo rzucony komentarz? Jaki na wpływ na ostateczny wyrok? Czy ma przełożenie na pracę śledczych?
Warto sięgnąć i dowiedzieć się „Kto porwał Daisy Mason?”
Jedyny minus to liczba literówek… i ostatni rozdział… jak dla mnie zbędny (choć faktem jest, że zostawia w sercu i umyślę pewien przygnębiający dyskomfort i rozedrganie).